Po naszej przygodzie w Tajlandii przyszedł czas na
kolejną podróż egotyczną, a mianowicie kraj po drugiej stronie kuli ziemskiej –
Kubę. Tym razem zegarki trzeba było przestawić 6 godzin do tyłu. Bardzo nie
lubię aż takich różnic czasowych, ponieważ zanim człowiek dojdzie do siebie, to
zaraz wraca z powrotem i od nowa jest ten sam problem.
Po przylocie na miejsce, pierwsze co zrobiło na nas ogromne
wrażenie to przepiękne, stare samochody różnych marek, ale przede wszystkim moje
ulubione Chevrolety. Samochody te były bardzo zadbane i naprawdę piękne. Głowa
kręciła nam się we wszystkie strony, ponieważ każdy z przejeżdżających tam
samochodów miał swój urok. Udało nam się również spotkać parę Fiatów 126p,
nazywanych przez mieszkańców Kuby „polaquito”, na widok których przeniosłam się
na chwilę z wspomnieniami do czasów mojego dzieciństwa. Jeden z Maluchów był
tak przerobiony, że miał nawet wmontowaną klimatyzację. Główny dochód
mieszkańców Kuby pochodzi właśnie z posiadania zabytkowych, ale zadbanych
samochodów, ponieważ turyści są bardzo spragnieni przejażdżką nimi.
Kolejna rzecz na którą zwraca się uwagę to
życzliwość, otwartość oraz radość bijąca od mieszkańców wyspy. Podczas
wycieczki widzieliśmy puby w których
Kubańczycy tańczyli, śpiewali i byli po prostu szczęśliwi. Gorące rytmy samby i
rumby można było spotkać w każdym miasteczku tej przecudownej wyspy i to
najczęściej w godzinach, w których wydawałoby się że ludzie powinni być w pracy.
Na swojej drodze spotykaliśmy także ludzi grających w gry planszowe, a przede
wszystkim odpoczywających w cieniu i palących cygara. Był to stały i
nieodłączny widok podczas zwiedzania. Zachowanie mieszkańców Kuby mocno skłania
nas europejczyków do refleksji nad własnym życiem i jego ciągłym pędem.
Krajobraz wyspy jest przepiękny. Szerokie,
piaszczyste i białe plaże z pięknym lazurowym morzem, idealnie się komponują z resztą
wyspy. Widoki były bajeczne, dlatego większość wolnego czasu spędzaliśmy na
plaży, gdzie rozrywek nie brakowało. Słuchaliśmy muzyki i braliśmy udział w
zajęciach organizowanych przez hotelowych animatorów, popijając przy tym drinki
z Hawańskim rumem. Oczywiście oprócz wypoczynku, w programie naszej wycieczki było
obowiązkowe zwiedzanie wyspy. Wybraliśmy się do Hawany, Trynidadu oraz rejs na
wyspę Cayo Blanco z możliwością kąpieli z delfinami.
Zacznijmy od całodniowej wycieczki do Hawany. Hawana
to przede wszystkim powolny spacer po fascynujących uliczkach. Piękna
architektura i malownicze widoki zapierały dech w piersiach. Dla Kubańczyków w
tym miejscu czas się zatrzymał. Siedzą sobie oni na ulicach i palą te swoje
cygara oraz grają dla turystów, żeby umilić im czas, a także przy okazji
zarobić. Następnie pojechaliśmy do muzeum rumu gdzie poznaliśmy krok po kroku sposoby
dawnej produkcji rumu oraz jaki sprzęt był do tego potrzebny. Na koniec
zwiedzania była degustacja trunków oraz możliwość zakupu rumu i oczywiście się
na niego skusiliśmy. Gdy wszyscy wyszli już z reklamówkami pełnymi zakupów,
czekała nas jeszcze jedna niespodzianka, a mianowicie przejażdżka starymi
autami. Ja oczywiście musiałam wyszukać jakiegoś nieziemskiego Chevroleta.
Miałam okazję przejechać się zabytkowym modelem, którego w Polsce możemy
spotkać tylko w muzeum, co sprawiło mi ogromną przyjemność. Po całym
intensywnym dniu wróciliśmy do hotelu na kolację i potem mieliśmy kilka dni
wolnego na odpoczynek i plażowanie.
Najpiękniejszą wycieczką dla mnie oraz spełnieniem
mojego marzenia była możliwość kąpieli z delfinami i wypoczynek na wyspie Cayo
Blanco. Wyspa ta jest bardzo malownicza, a na plaży rosną przepiękne palmy,
które dają cień od gorącego słońca. Woda jest błękitna i gorąca, a krajobraz
zapiera dech w piersiach. Będąc tam czułam się jak w raju, a odwiedziłam już przecież
parę naprawdę ciekawych miejsc w swoim życiu. Kąpiel z delfinami to była niesamowita
przygoda. Są to tak mądre i inteligentne zwierzęta, że byłam pod ich dużym
wrażeniem. Mówi się, że delfiny w niewoli są nieszczęśliwe, ale te z którymi
pływaliśmy, w ogóle na takie nie wyglądały. Na środku oceanu miały wybudowany
duży basen i trzeba było dopłynąć do tego miejsca łodzią. Opiekunowie tych
delfinów też byli niesamowici. Jeden z nich nawet mył swojemu podopiecznemu
zęby, bawiąc się z nim i przy tym przekomarzając. Byliśmy tym wszystkim zachwyceni.
Za dodatkową opłatą można było sam na sam popływać z delfinem. Mój mąż z tego
skorzystał, a ja robiłam mu zdjęcia. Pływali razem i robili różne figury w
wodzie. Pierwszy raz miałam okazję widzieć na żywo delfiny na Teneryfie, ale
tutaj miałam przyjemność spotkać się z nimi oko w oko. Myślę, że jeśli na
kolejnej wycieczce będzie możliwość popływania z tymi uroczymi zwierzętami, to
na pewno skorzystam z tego ponownie.
Ostatnim punktem zwiedzania Kuby był Trynidad.
Trynidad jest małym, ale jakże urokliwym miasteczkiem. Piękne kolorowe uliczki
i roześmiani mieszkańcy z cygarem w ustach oraz grający na ulicach znaną na
całym świecie „Guantanamerę”, to jest właśnie klimat Trynidadu. Rozkoszowaliśmy
się także panoramą tego miasta oraz odwiedziliśmy główny plac Plaza Mayor,
którego głównym punktem jest kościół św. Trójcy. Następnie spróbowaliśmy
pysznego lokalnego drinku Canchanchara. Jego składnikami są: sok z limonki,
miód, cukier, biały rum i kruszony lód. W upalny dzień jest on idealny.
Gdy
reszta naszej grupy rozkoszowała się smakiem Canchanchary,
my udaliśmy się nieopodal na niewielki targ, na którym można było kupić ręcznie
robione wyroby, m.in. bransoletki, obrusy czy serwetki. Przy wyjściu z tego
targu spotkaliśmy grupkę młodych dziewczyn, które stały i prosiły turystów o
jakieś drobiazgi. Mnie poprosiły o to, żebym oddała im swoje buty. Miałam na
sobie rzucające się w oczy tenisówki w kolorze neonowego różu (który jest widoczny na zdjęciu powyżej), które bardzo im
się spodobały. Oczywiście nie mogłam spełnić tej prośby, ponieważ nie miałabym
w czym kontynuować wycieczki. Zawitaliśmy również do sklepu z wyrobami z gliny.
Było tam dosłownie wszystko, od mis czy wazonów, po figurki i magnesy. Ja
zaopatrzyłam się jak zawsze w magnesy i breloczki, które potem rozdałam
rodzinie i przyjaciołom w formie drobnych upominków z podróży.
Jeśli chodzi o życie na Kubie, to mieszkańcy mają
inną walutę niż turyści. Jest to peso dla mieszkańców, które jest o wiele mniej
warte niż peso wymienialne. Każda rodzina kubańska ma książeczkę z kartkami na
produkty spożywcze, chemiczne, ubrania i artykuły przemysłowe. Mimo to sklepy
świecą pustkami, zupełnie jak w Polsce za czasów PRL-u. Inaczej jest już w
sklepach „dewizowych” , gdzie półki uginają się od towarów, ale płaci się w
nich peso wymienialnym, co oznacza, że dla mieszkańców ceny te są kosmiczne.
Zarabiają oni kilkanaście dolarów miesięcznie i nie stać ich na taki luksus jak
zakupy w sklepie dewizowym. Co mnie urzekło to ich pogoda ducha. Mimo tego, że ci
ludzie nie mają łatwego życia, są pozytywnie nastawieni do świata. Myślę, że są
oni dużo bardziej szczęśliwi niż europejczycy, którzy ciągle gonią za dobrami materialnymi
i luksusowymi, zapracowując się ponad swoje siły i zapominając o tym, że należy
cieszyć się z życia. Uważam, że warto odwiedzić tą wyspę aby zaznajomić się z
inną kulturą i pięknymi widokami oraz przy okazji na własne oczy przekonać się,
jak żyło się kiedyś w dawnej Polsce. Mam nadzieję że pewnego dnia wrócę tam
jeszcze raz.
Wow.To musiała być fantastyczna przygoda.Bardzo chciałabym móc pojechać na taką wycieczkę.Świetna relacja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
czytanestrony.blogspot.com
Dziękuję :) było wspaniale :)
UsuńBoskie zdjęcia ❤❤
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńAleż pięknie! Zazdroszczę pływania z delfinami, to musiało być cudowne przeżycie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
ver-reads.blogspot.com
Dziękuję! Rzeczywiście było to niesamowite przeżycie i na pewno zapamiętam je do końca życia :)
UsuńJejku jak tam jest pięknie ! Zazdroszczę! Sama byłam w tamtym roku w Grecji w Zakynthos, mam nadzieję tam powrócić, cudowny klimat...
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na recenzję książki:
http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/01/czasem-te-osoby-ktore-najmocniej-nas.html
Grecję też uwielbiam :) Zakynthos jeszcze przede mną, ale na Rodos już byłam :) Pozdrawiam
UsuńJest to kraj, który chciałabym zobaczyć, na mojej liście :) Szczególnie, że nie mam aż tak daleko :)
OdpowiedzUsuńNo to skoro masz taką możliwość to polecam :) warto! Pozdrawiam
Usuń