lutego 08, 2018

"Pani mecenas ucieka" - S. Kinsella



Tytuł: Pani mecenas ucieka
Liczba stron:440
Moja ocena: 10/10






„Pani mecenas ucieka” Sophie Kinselli jest kolejną książką tej autorki jaką miałam przyjemność przeczytać i myślę, że nie ostatnią. Jest to opowieść o 29-letniej prawniczce o imieniu Samantha, która pracuje w renomowanej firmie Carter Spink. Kobieta ma bardzo wysoki iloraz inteligencji. Całe dnie spędza w pracy i jest tak pracowita, że ma szansę zostać najmłodszą w historii firmy wspólniczką. Jednak gdy popełnia błąd, który kosztuje firmę jej klienta 50 milionów funtów, całe jej dotychczasowe życie legło w gruzach w tej jednej chwili. Zostaje wyrzucona z firmy, a cały świat prawniczy żyje jej błędem. Przypadek sprawia, że z biura Carter Spink trafia do rodziny, która zatrudnia ją jako... gosposię. Jej pracodawcy nie mają pojęcia, że zatrudniają prawniczkę. Samantha też nie przyznaje się jakie ma prawdziwe wykształcenie oraz doświadczenie zawodowe. Zamiast tego udaje kogoś kim nie jest. Nie umie ona nawet nastawić prania czy uruchomić piekarnika, a gotowanie i sprzątanie to dla niej coś w rodzaju czarnej magii. Ale wbrew pozorom Samatha ze znerwicowanej dziewczyny, która żyje w ciągłym napięciu, nie ma na nic czasu i nie wie co to czas wolny, staje się osobą spokojną, która umie odpocząć i dostrzec też to co się dzieje dookoła niej. Powoli uczy się gotować, sprzątać i prowadzić dom. Sytuacja też zmienia się kiedy poznaje ogrodnika Nathaniela, z którym od razu bardzo się polubili. 




Książka ta pokazuje jak jeden błąd człowieka może przekreślić całe dotychczasowe życie oraz to, że osoby, które pracują na mniej odpowiedzialnych stanowiskach mają większą możliwość cieszyć się z życia niż osoby dobrze wykształcone, które podążają tylko za karierą. Do tej pory Samantha nie miała własnego życia. Wychodziła rano do biura i wracała z niego o godz. 23. Pracowała nawet w weekendy, ponieważ zabierała pracę do domu. Nie miała czasu na życie prywatne ani nawet na sprzątanie i gotowanie we własnym domu. Miała sprzątaczkę, a gotowe jedzenie zamawiała do domu. Od prania i prasowania jej rzeczy była pralnia, która odbierała od niej rzeczy, a potem dostarczała pod adres zamieszkania. Spotkania towarzyskie czy zwykły odpoczynek to były słowa dla niej obce. Główna bohaterka pochodzi z prawniczej rodziny i od małego miała ona inne wzorce niż normalne dzieci. Była ona przygotowywana od najmłodszych lat do zawodu prawnika. Jakie było dla niej zaskoczenie kiedy zostając gosposią musiała coś ugotować czy nastawić pranie. Jest to smutne, ale ta książka pokazuje jak młodzi ludzie w pogoni za karierą i pieniędzmi marnują swoje życie. Do niczego dobrego to nie prowadzi oprócz problemów zdrowotnych. Dopiero jako gosposia Samantha dostrzegła piękno otaczającego ją świata oraz nauczyła się korzystać z wolnego czasu spotykając się z przyjaciółmi czy przesiadując w pubie.




Tę pozycję dostałam od przyjaciółki pod choinkę. Powiedziała, że historia Samanthy trochę przypomina moją własną. Z wykształcenia jestem prawnikiem. Od urodzenia mieszkałam w Polsce i miałam tutaj już męża, własne mieszkanie, zadowalającą pracę. Problem polegał na tym, że w Polsce ludzie żyją w ciągłym pędzie i ja też wpadłam w ten wir. Zaczęłam w pewnym momencie brać sobie za dużo na głowę. Nie miałam na nic czasu i żyłam w ciągłym napięciu. Kiedy przypadkowo nadarzyła się okazja do wyjazdu za granicę do Niemiec, stwierdziliśmy, że może spróbujemy czegoś innego. Wynajęliśmy nasze mieszkanie, spakowaliśmy się i wyjechaliśmy. Początki były ciężkie, mimo że znałam język, ale nauka języka w Polsce, a język obcy w codziennym życiu za granicą to dwie różne rzeczy. Kiedy powoli otrząsnęłam się z pierwszego szoku, poszłam najpierw na kurs państwowy B1, zdałam egzamin, i dostałam certyfikat. A teraz zaczęłam kurs na poziomie B2. W międzyczasie zaczęłam pracę w biurze w dużej firmie spedycyjno-transportowej i myślę, że po kursie B2 zostanę tam na dłużej, dlaczego nie na stałe? Dodatkowo planuję jeszcze uzupełnić swoje wykształcenie, aby w Niemczech też było honorowane. Czy mam za ambitne plany? To się okaże w trakcie realizacji moich celów, ale moje motto na najbliższy czas to: Chcieć, to móc! I tego się trzymam, chociaż czasem biję głową w mur i pewnie będę robić to jeszcze wielokrotnie. Jednak od czasu wyjazdu udało mi się zyskać spokój ducha, a to jest równie ważne, jak nie najważniejsze, co pokazała mi historia Samanthy.

4 komentarze:

  1. Ląduje na liście DO PRZECZYTANIA :) Dużo, dużo wytrwałości z tym niemieckim, dla mnie ten język to wciąż czarna magia :D Do odważnych świat należy, fajnie przeczytać, że komuś się udało ;) Trzymam kciuki, będę śledzić bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam autorkę, czytałam parę jej książek i bardzo mi się podobały, więc z chęcią się skuszę i na tę pozycję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest pierwsze moje spotkanie z tą autorka, ale mysle, ze nje bylo ono ostatnie 😊 pozdrawiam

      Usuń

Copyright © 2016 Książki moja miłość , Blogger