Tytuł: Pani mecenas ucieka
Liczba stron:440
Moja ocena: 10/10
„Pani mecenas ucieka” Sophie Kinselli jest kolejną książką tej autorki jaką
miałam przyjemność przeczytać i myślę, że nie ostatnią. Jest to opowieść o
29-letniej prawniczce o imieniu Samantha, która pracuje w renomowanej firmie
Carter Spink. Kobieta ma bardzo wysoki iloraz inteligencji. Całe dnie spędza w
pracy i jest tak pracowita, że ma szansę zostać najmłodszą w historii firmy
wspólniczką. Jednak gdy popełnia błąd, który kosztuje firmę jej klienta 50
milionów funtów, całe jej dotychczasowe życie legło w gruzach w tej jednej
chwili. Zostaje wyrzucona z firmy, a cały świat prawniczy żyje jej błędem. Przypadek
sprawia, że z biura Carter Spink trafia do rodziny, która zatrudnia ją jako...
gosposię. Jej pracodawcy nie mają pojęcia, że zatrudniają prawniczkę. Samantha
też nie przyznaje się jakie ma prawdziwe wykształcenie oraz doświadczenie
zawodowe. Zamiast tego udaje kogoś kim nie jest. Nie umie ona nawet nastawić
prania czy uruchomić piekarnika, a gotowanie i sprzątanie to dla niej coś w
rodzaju czarnej magii. Ale wbrew pozorom Samatha ze znerwicowanej dziewczyny,
która żyje w ciągłym napięciu, nie ma na nic czasu i nie wie co to czas wolny,
staje się osobą spokojną, która umie odpocząć i dostrzec też to co się dzieje
dookoła niej. Powoli uczy się gotować, sprzątać i prowadzić dom. Sytuacja też
zmienia się kiedy poznaje ogrodnika Nathaniela, z którym od razu bardzo się polubili.
Książka ta pokazuje jak jeden błąd człowieka może przekreślić całe
dotychczasowe życie oraz to, że osoby, które pracują na mniej odpowiedzialnych stanowiskach
mają większą możliwość cieszyć się z życia niż osoby dobrze wykształcone, które
podążają tylko za karierą. Do tej pory Samantha nie miała
własnego życia. Wychodziła rano do biura i wracała z niego o godz. 23.
Pracowała nawet w weekendy, ponieważ zabierała pracę do domu. Nie miała czasu
na życie prywatne ani nawet na sprzątanie i gotowanie we własnym domu. Miała
sprzątaczkę, a gotowe jedzenie zamawiała do domu. Od prania i prasowania jej
rzeczy była pralnia, która odbierała od niej rzeczy, a potem dostarczała pod
adres zamieszkania. Spotkania towarzyskie czy zwykły odpoczynek to były słowa
dla niej obce. Główna bohaterka pochodzi z prawniczej rodziny i od małego miała
ona inne wzorce niż normalne dzieci. Była ona przygotowywana od najmłodszych
lat do zawodu prawnika. Jakie było dla niej zaskoczenie kiedy zostając gosposią
musiała coś ugotować czy nastawić pranie. Jest to smutne, ale ta książka
pokazuje jak młodzi ludzie w pogoni za karierą i pieniędzmi marnują swoje
życie. Do niczego dobrego to nie prowadzi oprócz problemów zdrowotnych. Dopiero
jako gosposia Samantha dostrzegła piękno otaczającego ją świata oraz nauczyła
się korzystać z wolnego czasu spotykając się z przyjaciółmi czy przesiadując w
pubie.
Tę pozycję dostałam od przyjaciółki pod choinkę. Powiedziała, że historia
Samanthy trochę przypomina moją własną. Z wykształcenia jestem prawnikiem. Od
urodzenia mieszkałam w Polsce i miałam tutaj już męża, własne mieszkanie,
zadowalającą pracę. Problem polegał na tym, że w Polsce ludzie żyją w ciągłym
pędzie i ja też wpadłam w ten wir. Zaczęłam w pewnym momencie brać sobie za
dużo na głowę. Nie miałam na nic czasu i żyłam w ciągłym napięciu. Kiedy
przypadkowo nadarzyła się okazja do wyjazdu za granicę do Niemiec,
stwierdziliśmy, że może spróbujemy czegoś innego. Wynajęliśmy nasze mieszkanie,
spakowaliśmy się i wyjechaliśmy. Początki były ciężkie, mimo że znałam język,
ale nauka języka w Polsce, a język obcy w codziennym życiu za granicą to dwie różne
rzeczy. Kiedy powoli otrząsnęłam się z pierwszego szoku, poszłam najpierw na
kurs państwowy B1, zdałam egzamin, i dostałam certyfikat. A teraz zaczęłam kurs
na poziomie B2. W międzyczasie zaczęłam pracę w biurze w dużej firmie
spedycyjno-transportowej i myślę, że po kursie B2 zostanę tam na dłużej,
dlaczego nie na stałe? Dodatkowo planuję jeszcze uzupełnić swoje wykształcenie,
aby w Niemczech też było honorowane. Czy mam za ambitne plany? To się okaże w
trakcie realizacji moich celów, ale moje motto na najbliższy czas to: Chcieć,
to móc! I tego się trzymam, chociaż czasem biję głową w mur i pewnie będę robić
to jeszcze wielokrotnie. Jednak od czasu wyjazdu udało mi się zyskać spokój
ducha, a to jest równie ważne, jak nie najważniejsze, co pokazała mi historia
Samanthy.
Ląduje na liście DO PRZECZYTANIA :) Dużo, dużo wytrwałości z tym niemieckim, dla mnie ten język to wciąż czarna magia :D Do odważnych świat należy, fajnie przeczytać, że komuś się udało ;) Trzymam kciuki, będę śledzić bloga :)
OdpowiedzUsuńDziekuje 😊 oraz dziekuje za wsparcie 😊 pozdrawiam
UsuńZnam autorkę, czytałam parę jej książek i bardzo mi się podobały, więc z chęcią się skuszę i na tę pozycję. :)
OdpowiedzUsuńTo jest pierwsze moje spotkanie z tą autorka, ale mysle, ze nje bylo ono ostatnie 😊 pozdrawiam
Usuń