Tytuł: Dzień ostatnich szans
Liczba stron: 300
Ocena: 10/10
Wydawnictwo: Moondrive, Otwarte
Tłumaczenie: Aga Zano
PREMIERA 28/02/2018
Tłumaczenie: Aga Zano
PREMIERA 28/02/2018
"Jednak szanse nie są wieczne. I nawet cuda mają datę ważności."
„Dzień ostatnich szans” to już druga
powieść pisarki Robyn Schneider. Nie czytałam jeszcze jej debiutu pt. „Początek
wszystkiego”, mimo że stoi u mnie na półce i czeka na swoją kolej. „Dzień ostatnich szans” zbiera same dobre
opinie. Sięgając po nią miałam więc dość wysokie oczekiwania. Nie czytam powieści
dla młodzieży, ponieważ niestety już z nich wyrosłam, ale na tą się skusiłam ze
względu na tematykę poruszanego tu problemu.
"A z oszukiwaniem śmierci tak to już jest - ostatecznie i tak przegrasz"
Książka ta opowiada o grupie
nastolatków chorych na lekoodporną gruźlicę. Są oni zamknięci w ośrodku dla
chorych w Latham House. Tam izoluje się chore osoby, aby nie zarażały dalej
oraz chroni się je w ten sposób przed światem, który nie rozumie tej choroby i
się jej boi. Cała historia opowiedziana jest z perspektywy dwójki głównych
bohaterów czyli Sadie i Lane`a. Sadie na przekór chorobie cieszy się każdym
dniem. Znalazła tu wiernych przyjaciół i razem z nimi oswoiła się z ośrodkiem,
a wręcz znalazła tu swoje miejsce. Odkryła w sobie pasję do fotografii i lubiła
wymykać się do lasu, aby uchwycić jakieś ciekawe motywy natury. Lane to bardzo
ambitny nastolatek, który ma już dokładnie ułożoną w głowie swoją przyszłość. Przez
całe dnie się uczy, aby dostać się na wymarzony uniwersytet i nie ma czasu ani
miejsca na chorobę. Mimo zamknięcia w ośrodku, żyje nadal jakby nic się nie
stało. Pobyt ten traktuje jako przymusowe wakacje. Wszystko zmienia się kiedy
choroba pogłębia się, a jego materiały naukowe zostają zarekwirowane przez
pielęgniarki i zamknięte na klucz. Znajomość Sadie z Lanem zmieni chłopaka i na
nowo ukształtuje jego priorytety. Chłopak zaczyna dostrzegać na czym tak naprawdę powinno polegać życie. Mimo że choroba się zaostrza,
obydwoje nie dopuszczają do siebie myśli, że mogą to być ich ostatnie chwile.
"Wiele rzeczy musiało się wydarzyć, żebym to zrozumiał i zaczął cieszyć się podróżą, zamiast wypatrywać celu na jej końcu"
Książka spodobała mi się już od
pierwszych stron, dlatego bałam się, że później nie utrzyma swojego
poziomu. Jedyne co mogło mi zepsuć oczarowanie tą historią, to jej zakończenie.
Książkę czytało się szybko, ponieważ została napisana w sposób prosty i
przyjemny. Tak poważna choroba została przełamana dawką dobrego humoru. Bardzo
polubiłam też głównych bohaterów. Zostali oni bardzo dobrze wykreowani przez
autorkę. Można było razem z nimi odczuć ich strach na temat przyszłości. Każdą z
postaci przewijających się na kartach powieści dało się polubić na swój sposób. Podobał mi się również świat, który autorka wykreowała w ośrodku. Mamy tylko praktycznie jedno miejsce w którym dzieje się cała historia, ale absolutnie nie jest to nudne, powiedziałabym, że wręcz przeciwnie, dodaje uroku.
Nie była to może lektura wysokich lotów, ale wydaje mi się, że chodziło o to,
żeby dać czytelnikowi do myślenia, że życie mamy jedno i czasem po prostu
możemy nie dostać kolejnej szansy. Książka ta skłania nas do refleksji nad
własnym życiem i pokazuje, że jesteśmy tylko ludźmi i z
dnia na dzień poważna choroba może odmienić całkowicie nasz los. Zakończenie tej
powieści najpierw wbiło mnie w fotel, a potem przebiło moje serce. Nie
spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Polecam tę książkę każdemu bez względu
na wiek. Na samym końcu książki jest parę słów od autorki na temat tej książki
i uważam, że też warto to przeczytać jako dopełnienie całej historii.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję: