Tytuł: W żywe oczy
Liczba stron: 424
Ocena 6/10
Claire kłamie dosłownie zawodowo. Mogłoby się wręcz wydawać,
że jest stworzona do roli, w którą się wcieli. Na zlecenie firmy prawniczej
specjalizującej się w sprawach rozwodowych ma demaskować niewiernych mężów i
dostarczać niezbitych dowodów ich zdrady. Ona w tym wszystkich dyktuje reguły
gry. Gdy „klientem” Claire zostaje interesujący profesor Patrick Fogler, stawka
gwałtownie rośnie.
W grze gęstej od mrocznego uwodzenia, manipulacji i niedopowiedzeń role zaczynają się niebezpiecznie odwracać. I co z tego wyniknie?
W grze gęstej od mrocznego uwodzenia, manipulacji i niedopowiedzeń role zaczynają się niebezpiecznie odwracać. I co z tego wyniknie?
Początek był istną petardą. Niecodzienna i dość
wyjątkowa fabuła, zapowiadała się rewelacyjnie. Pierwszą połowę dosłownie
pochłonęłam zastanawiając się co jest nie tak z tymi ludźmi, co tak wieszają
psy na tej książce, ale przy drugiej połowie się przekonałam. Wyglądało to tak
jakby te dwie połówki napisał ktoś inny, albo jakby nagle autorce skończył się
pomysł na dalsze pociągnięcie historii. Im bardziej zagłębiałam się w książkę,
tym było coraz gorzej. W pewnym momencie ta historia stała się tak absurdalna,
że nie miałam ochoty po nią sięgać, ale
chciałam zobaczyć co będzie na końcu skoro już tak daleko dobrnęłam. Najgorsze było to, że w jednym prawie wszyscy
byli zgodni, że zakończenie było przekombinowane i nie wbijało w fotel. I taka
jest prawda, przez co moja ocena tej książki poszybowała o jedną gwiazdkę w
dół, bo chciałam jej dać więcej. Teraz odpowiedź na najważniejsze pytanie: czy
polecam? No i właśnie nie wiem. Z jednej strony tak ze względu na pierwszą
połowę, ale z drugiej nie, ze względu na całą resztę.
Też nie lubię tego zawodu kiedy w pewnym momencie w świetnie zapowiadające się książce coś zaczyna się psuć...
OdpowiedzUsuńNo ja mialam pierwszy raz taka sytuacje, bo raczej od poczatku juz mi cos nie gra i rzucam takimi w kąt.
UsuńCzytałam o tej książce tak skrajnie różne opinie, że sama nie wiem, co mam o niej myśleć, więc najlepiej będzie, jak przeczytam i wyrobię sobie własne zdanie na jej temat. 😊
OdpowiedzUsuńJa tez po nia siegnelam zeby sobie wyrobic opinie, bo kazdy ma inny gust.
UsuńI tak muszę ją mieć ! =D
OdpowiedzUsuńNajlepiej wyrobić sobie wlasna opinie :)
UsuńJakoś nie garnę się do sięgnięcia po tę książkę, nawet nie zwróciłam na nią większej uwagi :D
OdpowiedzUsuńDużo jej było owego czasu na ig, dlatego po nią sięgnęłam :)
UsuńNo szkoda, że książka jest tak nierówna. Też lubię wyrabiać sobie własne zdanie o książkach, gdy czytam różne opinie, więc z tą pewnie będzie podobnie. :)
OdpowiedzUsuńZachęcam również do wyrobienia sobie własnej opinii, szczególnie jeśli chodzi akurat o tę pozycję.
UsuńJakoś nie ciągnie mnie do książek Delaney, ani pierwszej ani tej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
G. bookish-shark.blogspot.com
Ja "Lokatorkę" chciałam bardzo przeczytać, ale było mi nie po drodze, dlatego sięgnęłam po tę.
UsuńNiezbyt interesuje mnie ta książka. Widziałam dużo pozytywnych opinii, ale znalazły się również te negatywne, które odciągają mnie od tej historii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Girl in books
No własnie ta książka ma tyle różnych opinii, że sama jestem zdziwiona.
UsuńWidziałam tę książkę dosłownie wszędzie i nawet ostatnio miałam ją kupić. Chyba dobrze, że tego nie zrobiłam
OdpowiedzUsuńJa i tak zachęcam do wyrobienia sobie własnego zdania :)
UsuńRaczej nie jest to pozycja dla mnie :/
OdpowiedzUsuńCzasami się to czuje :)
UsuńCześć. Jestem z bloga - http://kasiabiblioterapia.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym przeczytać i dopisuję do mojego imieninowego Wishlist :)