sierpnia 30, 2017

Teneryfa, furtką do egzotycznych podróży


Widzę po poprzednim poście dotyczącym Tajlandii, że post podróżniczy wam się spodobał. Dlatego pozwoliłam sobie opisać jeszcze jedną niesamowitą dla mnie podróż.

Będąc jeszcze na studiach podjęłam ważną decyzję o wyjściu za mąż. W związku z tym trzeba było pomyśleć o rzeczy dość istotnej w tej kwestii, a mianowicie o podróży poślubnej. Lataliśmy już z narzeczonym na wakacje po Europie, ale tym razem chcieliśmy odwiedzić coś wyjątkowego, bo to w końcu podróż poślubna i zdarza się tylko raz w życiu. Po długich namysłach wpadliśmy na pomysł Wysp Kanaryjskich i wybraliśmy Teneryfę. Po przylocie na miejsce i zakwaterowaniu w hotelu poszliśmy jak zawsze zobaczyć plażę. Naszym oczom ukazała się mała, ale szeroka plaża z pięknie mieniącym się w słońcu… czarnym piaskiem. Jakież to było dla nas zaskoczenie! Temu niesamowitemu widokowi towarzyszyły fale rozbijające się o ciemne skały wulkaniczne. Nasz hotel położony był na wysokim klifie, dlatego chcąc iść na plażę, trzeba było zjechać windą na dół. Na terenie hotelu znajdował się piękny, tropikalny ogród z widokiem na morze oraz na wyspę La Gomerę. Już wtedy wiedzieliśmy, że na pewno wypoczniemy w tak wspaniałym miejscu. Wykupiliśmy sobie jednodniową wycieczkę objazdową po najciekawszych miejscach wyspy. Były to m.in. klify Los Gigantes, miasteczko Garachico, oraz najlepszy punkt programu, czyli Loro Park. Ale zacznijmy od początku.
Pierwszym punktem wycieczki były piękne klify w Los Gigantes. Widok był niesamowity. Mają one nawet do 800m wysokości i wyłaniają się z wody niczym Afrodyta z morskiej piany. Najlepiej podziwiać je z turystycznej łodzi, ponieważ dopiero wtedy ich piękno widać w całej okazałości.
Kolejnym miejscem które odwiedziliśmy było miasteczko Garachico. Jest to stare miasto założone tuż po podbiciu wyspy przez Hiszpanów. Jego siłą napędową był port, jako jedno z ważniejszych połączeń z innymi częściami wyspy, a nawet z Wielką Brytanią. Kiedy w 1706r. nastąpiła erupcja wulkanu El Teide, lawa zalała całkowicie port oraz część miasta. Wtedy to porty wybudowano w innych częściach wyspy, a mieszkańcy wyemigrowali do innych części Teneryfy. Mimo że miasto zostało całkowicie odbudowane, to ślady tamtego wydarzenia pozostały do dzisiaj, bowiem zachodnie wybrzeże Garachico nadal pokryte jest zastygłą lawą.

I w ten sposób przechodzę do najciekawszego punktu wycieczki, czyli Loro Parku, co znaczy po hiszpańsku „park papug”. Jest to ogród botaniczno – zoologiczny w którym zamieszkuje 350 różnych gatunków papug, a wszystkich tych ptaków jest tam nawet 4000. Oprócz papug można również spotkać inne zwierzęta m.in. tygrysy, jaguary, leniwce, goryle, krokodyle, surykatki, szympansy, żółwie, żurawie, wydry, flamingi, żurawie i inne, a także wiele tropikalnych gatunków roślin oraz zwierząt. Jest tam też oceanarium oraz przeszklony świat pingwinów. Korzystne było to, że jeden bilet kupowany przy wejściu do parku, upoważniał nas do wchodzenia i oglądania pokazów i różnych miejsc tyle razy ile chcieliśmy, byliśmy ograniczeni tylko czasem.
Wchodząc do Loro Parku każdy robi sobie zdjęcie z papugami, które można później kupić za kilka euro, opuszczając park. Oczywiście na wejściu dostajemy także mapę, ponieważ jest to przeolbrzymi teren i trzeba w miarę sprawnie się poruszać, aby w wyznaczonym czasie zwiedzić wszystko co ma nam do zaoferowania to miejsce. Po zrobieniu zdjęcia kierujemy się od razu w stronę pingwinarium. Jest to duża hala, która w środku wyglądem przypomina ich naturalne środowisko. Konstrukcja jest imitacją lodowca, który otoczony jest fosą. Granicą oddzielającą zwiedzającego od zwierząt jest szyba, przez którą doskonale widać jak te zwierzęta pływają pod wodą. Pierwsze wrażenie jest na tyle niesamowite, że ludzie po wejściu do hali stają jak wmurowani, blokując tym sposobem wejście innym zwiedzającym. Problem ten został świetnie rozwiązany przez ruchomą podłogę, która przesuwa zwiedzających wzdłuż szyby ku wyjściu. Magii temu miejscu dodaje padający śnieg.




Ekscytujący był również pokaz orek. Baseny w których pływały dwie orki były bardzo duże. Kiedy wchodziliśmy w strefę pokazu, sprzedawane były peleryny przeciwdeszczowe i do momentu rozpoczęcia pokazu śmieliśmy się z ludzi którzy płacili 3 euro za zwykłe peleryny. Kiedy orki zaczęły robić różne wspaniałe sztuczki, w pewnym momencie zaczęły uderzać swoim ogromnym ogonem w taflę wody robiąc spory rozbryzg wody, który ochlapywał część publiczności. Pokaz był niesamowity pod względem tego, że te zwierzęta tak łatwo słuchają się ludzi. Wchodząc tam nie mogłam uwierzyć, że jestem w tak cudownym miejscu i mogę zobaczyć tak wspaniałe rzeczy. Aż w pewnym momencie łzy stanęły mi w oczach, że mogę brać udział w czymś tak niesamowitym w tak młodym wieku. Wtedy właśnie mocno poczułam, że podróże są moją największą pasją i że nie ma rzeczy niemożliwych. Odniosłam wrażenie, że otworzyła się przede mną furtka w ten nieco bardziej egzotyczny świat.



 Kolejnym pokazem w jakim braliśmy udział to pokaz delfinów. Te niesamowite zwierzęta również zademonstrowały się z jak najlepszej strony i dzieci mogły sobie wejść do wody, żeby z nimi popływać. Jak ja wtedy żałowałam, że nie jestem dzieckiem! Następnym nieopisanym i niemożliwym do wyobrażenia wydarzeniem był pokaz papug. Te małe ptaki robiły takie sztuczki, że gdybym ich nie widziała, to bym nie uwierzyła. Różnokolorowe papugi jeździły na rowerkach, grały w mini koszykówkę, a nawet wykonywały proste zadania matematyczne! Pani prowadząca show mówiła ile to jest 2+2, a papuga wydzwaniała wynik na specjalnym dzwoneczku. Nie spodziewałam się, że ptaki są na tyle mądre, żeby nauczyć się takich sztuczek.



 Po pokazie papug, udaliśmy się na pokazy lwów morskich, które grały w piłkę i żartowały sobie z człowiekiem poprzez całowanie go w policzek. Potrafiły także odmówić wykonania jakiegoś zadania poprzez kręcenie głową na nie, oraz przez domaganie się większej ilości smakołyków w postaci świeżych ryb.



 W parku jest także oceanarium, w którym znajdziemy wiele kolorowych rybek morskich oraz różne rodzaje koralowców. Na terenie parku znajduje się również około 25 tysięcy różnych gatunków orchidei. Jak tam wchodziliśmy to wpierw zachwycił nas piękny zapach, a następnie różnorodność tych kwiatów. Były takie, których nigdy w życiu nie widziałam, mimo że bardzo lubię te kwiaty. Był to niesamowity dzień pełen wrażeń.
 Resztę pobytu spędziliśmy odpoczywając, relaksując się przy basenie oraz spacerując w pobliżu hotelu i zwiedzając okolicę. To właśnie Teneryfa skłoniła mnie do sięgnięcia ręką i wyobraźnią po dalsze kierunki wczasowe. Wzbudziła we mnie chęć poznania czegoś bardziej egzotycznego oraz potrzebę odkrywania kolejnych i przede wszystkim dalszych kierunków świata. Przede wszystkim dała mi także niezapomnianą podróż poślubną i jedne z lepszych wakacji w życiu jakie miałam. Wyspa pozostawiła piękne wspomnienia, a także możliwość doświadczenia bliskości z tak różnorodnymi gatunkami zwierząt. Dlatego Teneryfa była moją furtką do kolejnych egzotycznych podróży, które opiszę niebawem…

3 komentarze:

  1. Swietny post :) A zdjęcia po prostu piękne.. Na pewno była to niezapomniana podróż :)
    Pozdrawiam, maobmaze

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym kiedyś pojechać na Teneryfę.. W Hiszpanii byłam 6 lat temu na weselu u kuzynki, która wyszła za Hiszpana. Mało wtedy pozwiedzałam, bardziej fiesty i te sprawy :) Ale udało mi się pojechać do Toledo i Walencji, pięknie tam :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Książki moja miłość , Blogger